Ledwie kilkanaście minut od Wrocławia znajduje się niewielkie miasteczko o nazwie Smolec. Jeżeli dobrze pomyszkujemy po jego uliczkach, w zupełnie zaskakującym miejscu, nieco ukrytym pomiędzy budynkami, znajdziemy ruiny XIV-wiecznego zamku.
Historia Smolca sięga roku 1323 – wiemy o tym z dokumentu, w którym pojawił się jako świadek nejaki Jesco von Smolz. Wioska była wówczas podzielona na Smolec Niemiecki i Polski. Najstarszą nazwę tego pierwszego odnajdziemy w 1343 roku – „Smolcz teutonica”, zaś polskiego z 1337 – „Smoicz Polonica-li”.
Do początku XV wieku właścicielem Smolca Polskiego był Nikłaś Gotke, który w 1420 roku sprzedał lokalne dobra wrocławskim mieszczanom. Sto lat później wioska przeszła pod władanie rodziny von Saurma, a pod koniec XVIII wieku jej właścicielem był major von Pfeil. Wiek XIX przynosi kolejne zmiany – w 1830 roku wioska przechodzi pod własność Karla Ludwiga von Konigsdorf, zaś 14 lat później obie wsie wraz z zamkiem za 116 500 reńskich talarów kupił Karl Gideon von Wallenberg-Pachały i w rękach tej rodziny okoliczne dobra pozostały aż do 1945 roku.
Jakiekolwiek wzmianki o zamku pojawiły się po raz pierwszy w 1357 roku. Inne wpisy, z lat 1373 i 1420 określają obiekt jako „dwór obwałowany”. Rok 1523 przynosi gruntowną przebudowę – obiekt staje się dworem nawodnym i zostaje rozbudowany o skrzydła południowe i wschodnie – do tego ostatniego dobudowano również wieżę. Kolejna przebudowa następuje w wieku XVIII – pojawia się wówczas krótsze skrzydło zachodnie, zbudowane w stylu barokowym – a następna już w wieku XIX, gdy dwór przebudowany zostae w stylu neogotyckim. Ostatnia przebudowa polegała na podwyższeniu o pół piętra wszystkich skrzydeł wraz z krużgankiem i balustradą oraz na usunięciu renesansowych szczytów skrzydła południowego. Prawdopodobnie również w tym okresie dostawiono najniższe, północne skrzydło, dzięki czemu powstał czworoboczny dziedziniec.
Największe zniszczenia przyniósł rok 1945 – od tego czasu zamek zaczął popadać w coraz większą ruinę.
Ruiny znajdziecie praktycznie w samym środku miejscowości – przy ulicy Głównej. Zamek jest trochę ukryty za okolicznymi budynkami, więc trzeba się dobrze rozejrzeć, żeby go znaleźć. Teren dookoła jest ogrodzony, jednak w siatce zieje wielka dziura, która pozwala zamkniętą na zardzewiałą kłódkę bramę po prostu obejść. Ostrzegam jednak – ruiny nie są konserwowane, więc przebywanie na ich terenie może być niebezpieczne. Ponieważ znajdujemy się w środku miejscowości, nie ma mowy o zachowaniu 100m odległości od granic zabudowy, więc latać można tylko modelami ważącymi nie więcej niż 600g, na przykład Sparkiem.
Warto na końcu dodać, że smolecki zamek zdecydowanie nie nadaje się na rodzinną wyprawę – teren jest ogrodzony, obok znajdują się budynki mieszkalne, osiedla i zakład pracy, nie ma tam za bardzo jak się przejść ani nawet zatrzymać, żeby coś przekąsić. Obiekt polecam więc raczej koneserom dolnośląskich zabytków – to naprawdę musiało być kiedyś piękne miejsce. Z uwagi na fakt, że zaraz obok zamku mieszkają ludzie, tym bardziej przypominam: latajcie bezpiecznie i odpowiedzialnie!