Kiedy będziecie w okolicach Kłodzka, wstąpcie koniecznie do położonych 20 kilometrów dalej Ząbkowic Śląskich. Oprócz słynnej Krzywej Wieży miasto kryje jeszcze jedną gratkę dla zwiedzających – ruiny XIII-wiecznego zamku.
Ząbkowice Śląskie założył w latach 80 XIII wieku Henryk Probus, ale historia ząbkowickiego zamku sięga XIV wieku, a jego budowniczym był najprawdopodobniej książę Bernard świdnicki. W 1335 roku warowni udało się przetrwać oblężenie czeskich wojsk – Karol I Luksemburski wystąpił zbrojnie przeciwko Bolkowi I Ziębickiemu (który odmówił złożenia hołdu królowi czeskiemu) – ale ledwie rok później zamek wraz z miastem został przez Bolka II zastawiony, a potem w 1351 roku sprzedany – syn Bolka, Mikołaj Mały sprzedał zastawiony majątek Karolowi IV. kolejnymi właścicielami została dynastia Luksemburgów.
Podobnie, jak większość innych okolicznych zamków, ucierpiał on podczas wojen husyckich – jednak jego nowi właściciele – ród Podiebradowiczów – zadbali o remont, podczas którego zmodernizowali go i umocnili.
Historia nie szczędziła jednak zamkowi kolejnych zniszczeń. Pierwszego z nich dokonali mieszczanie wrocławscy, świdniccy i nyscy, którzy zaatakowali go w 1468 roku. Dwie dekady później, w 1489 roku zamek oblegany był przez kilka miesięcy przez króla węgierskiego Macieja Korwina, i w końcu zdobyty; w posiadaniu Węgrów pozostał aż do 1490.
Wiek XVI przyniósł kolejną przebudowę – w latach 1522-1532 Karol I, książę ziębicki częściowo rozebrał pozostałe mury i zbudował zamek w stylu renesansowym. Nowy budynek zawierał jednak w sobie pozostałości starej warowni, co można zaobserwować na południowej ścianie obecnej ruiny. Budowniczym tego obiektu (z dobrze zamaskowanym systemem obronnym) był Benedykt Rejt – znany wówczas architekt, który tworzył między innymi dla króla Władysława Jagiellończyka a także był odpowiedzialny za przebudowę pałacu na praskich Hradczanach. Ząbkowicki zamek stał się wówczas główną rezydencją księcia Karola, a Ząbkowice – stolicą Księstwa Ziębickiego.
W 1532 roku z powodu najazdu Turków Karol I wydał dekret, na mocy którego rozpoczęto umacnianie dawnych fortyfikacji, jednak po jego śmierci cztery lata później prace nie były kontynuowane – północna część budynku nie została nigdy ukończona. Co gorsza, z powodu długów księcia część jego majątku poddano w zastaw i dopiero 30 lat później udało się go odzyskać; w 1569 roku całe księstwo zostało jednak sprzedane cesarzowi, a zamek uczyniono siedzibą starostów.
Rok 1646 przyniósł największe zniszczenia, kiedy zamek został opanowany przez wojska szwedzkie. Ząbkowice zostały wówczas ostrzelane ciężkimi działami (co zmusiło Szwedów do kapitulacji), ale żołnierze cesarscy, aby uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji, wysadzili zamek. Uszkodzone zostały wtedy narożne basteje a także część mieszkalna. Tę później prowizorycznie odbudowano, ale fortyfikacje pozostały w stanie ruiny, co sprawiło, że zamek przestał być warowny.
Na początku XVIII wieku książę von Auersperg rozpoczął remont ruin, jednak niedługo potem musiał tego procesu zaprzestać z powodów finansowych. Co gorsza, w 1784 roku dach zamku spłonął w pożarze, a opuszczony budynek zaczął popadać w ruinę. Na początku XIX wieku w ramach likwidacji fortyfikacji miejskich zasypano fosę i zburzono mury i wały, a wokół zamku powstał park. Potem zamek był siedzibą muzeum miejskiego, jednak później nadeszła II Wojna Światowa, podczas której zamek – jak niestety wiele innych w naszym regionie – został podpalony i spłonął.
W XX wieku prowadzono prowizoryczne prace konserwacyjne, a na porządną rewitalizację trzeba było czekać aż do roku 2012. W grudniu 2013 zakończył się II etap prac remontowych, w ramach których zabezpieczono koronę murów skrzydła wschodniego i południowego oraz zabezpieczono południowo-wschodnią basteję.
Do zamku dosyć łatwo można trafić, ponieważ znajduje się na obrzeżu miasta, przy drodze numer 8. Zaraz obok znajduje się ulica Szpitalna, na której od biedy można zaparkować, a stamtąd na zamek jest kilka kroków. Sparkiem latałem bezpośrednio przy samym zamku, obok jest boisko i można stosunkowo bezpiecznie latać nie narażając nikogo na niebezpieczeństwo. Phantom natomiast wystartował z małej łączki za zamkiem – dzięki temu mogłem zachować bezpieczną odległość od najbliższych zabudowań.
Ruin niestety nie można zwiedzać, a przynajmniej nie codziennie – trzeba czekać na nadarzającą się okazję (choć miasto dąży do tego, by zwiedzanie było za jakiś czas możliwe). Budynek można jednak obejść dookoła ładnym, zielonym parkiem – a stamtąd jest już stosunkowo niedaleko do słynnej, ząbkowickiej Krzywej Wieży.
I na koniec, jak zwykle przypominam: latajcie odpowiedzialnie i bezpiecznie!