Wałbrzych jest miastem, które dorobiło się całej serii bardzo krzywdzących stereotypów. Bezrobocie, biedaszyby, kopalnie – no i oczywiście niesławny Złoty Pociąg. A jak jest naprawdę?
Naszą podróż po drugim pod względem rozmiaru mieście na Dolnym Śląsku rozpoczniemy tradycyjnie od małej dawki historii – a okazuje się, że jest o czym opowiadać, bo początki Wałbrzycha sięgają aż średniowiecza (niektóre źródła wspominają o roku 1191). Mieszkańcy tej leśnej – wówczas – osady zajmowali się myślistwem, bartnictwem, a później również rolnictwem. Następnie powstał tu mały gród obronny – leżał on bowiem przy ważnej drodze łączącej Śląsk z Czechami. W XIII wieku Wałbrzych wszedł w skład Księstwa Wrocławskiego, a następnie Świdnicko – Jaworskiego. Jak już wiemy z innego materiału na naszej stronie, Bolko I wybudował tu w 1290 roku zamek Nowy Dwór.
Na początku XIV wieku Wałbrzych staje się własnością rodu Shaffgotchów, a w 1400 roku otrzymuje prawa miejskie, choć pierwsze wzmianki o mieście pochodzą z 1426 roku, kiedy stało się ono własnością rodu Czetryców (o których Wałbrzyszanie dosyć dobrze wiedzą – w Wałbrzychu wciąż stoi ich zamek, w którym obecnie mieści się Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa im. Angelusa Silesiusa).
W roku 1738 miasto znów zmienia właściciela – tym razem jest to znany wiernym czytelnikom naszej strony ród Hochbergów. Wałbrzych pozostał własnością prywatną do 1808 roku, a 10 lat później, w 1818 roku uzyskał status miasta powiatowego.
W tym czasie w mieście rozpoczął się silny proces industrializacji: powstała tu pierwsza na Śląsku mechaniczna przędzalnia, dwa lata później „Huta Karol” – pierwszy zakład mechaniczny (obecnie ZUG „Wamag”), w 1829 fabryka porcelany „Krister” (obecnie „Krzysztof”), dalej w 1845 „Tielsch” (obecnie „Porcelana Wałbrzych”), zaś w 1868 roku na ówczesnym przedmieściu – Piaskowej Górze – wybudowano hutę szkła.
Industrializacja pociągnęła za sobą gwałtowny rozwój miasta: w 1843 roku doprowadzono z Wrocławia linię kolejową do Świebodzic (odległych od Wałbrzycha o ok. 10 km). Pierwotnie linia ta miała służyć transportowi kuracjuszy do Szczawna Zdroju a także odwiedzających Zamek Książ (do którego nota bene można całkiem łatwo dojść ze Świebodzic pieszo), ale względy ekonomiczne spowodowały, że została ona przedłużona do samego Wałbrzycha. Linię tę pociągnięto potem aż do Jeleniej Góry oraz w drugą stronę, do Kłodzka, gdzie na trasie przejazdu znajdują się aż trzy kolejowe tunele – w tym najdłuższy w Polsce pod górą Wołowiec (długość ok. 1,6 km).
Mocno przemysłowy charakter miasta tłumaczy też nieco… niestandardowe położenie stacji Wałbrzych Główny (powstałej w 1867 roku, a nazwanej w ten sposób w 1948). Jeżeli bowiem chodzi o transport towarowy, jest położona idealnie (szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, iż jest to duża stacja węzłowa o charakterze manewrowym), ale w przypadku transportu pasażerskiego stanowi zazwyczaj zdradziecką pułapkę, w którą wpadają wszyscy, którzy jadą do Wałbrzycha pierwszy raz i nie sprawdzili dokładnie, gdzie powinni wysiąść (prawdopodobnie Wałbrzych Miasto). No chyba że mówimy o miłośnikach wycieczek pieszych – ci bowiem znajdą tu węzeł aż pięciu szlaków turystycznych (m.in czerwony i czarny na Borową, niebieski do Unisławia Śląskiego, żółty do Jedliny-Zdrój oraz zielony do Andrzejówki).
Wróćmy jednak do historii.
Po wybudowaniu w 1898 roku w Wałbrzychu dużej elektrowni, która zaopatrzyła w energię elektryczną całe miasto i jego okolice, ruszyły również dwie pierwsze elektryczne linie tramwajowe na trasie do Szczawienka i Sobięcina. Co ciekawe, w wyniku przeprowadzenia wielu linii tramwajowych przez Plac Grunwaldzki, zdecydowano się na bardzo ciekawe rozwiązanie: płynącą tamtędy rzekę Pełcznicę przepuszczono pod ulicami betonowym kanałem. Na własne oczy widziałem ten kanał podczas prac konserwacyjnych, gdy chodziłem jeszcze do położonego przy tej ulicy II Liceum Ogólnokształcącego. Niestety, nie zrobiłem wtedy żadnych zdjęć; jeżeli ktoś jest w posiadaniu takowych, proszę o kontakt, bo chętnie pokazałbym, jak wygląda rzeka płynąca pod ulicą miasta: jest to bardzo niecodzienny widok.
II Wojnę Światową Wałbrzych przetrwał prawie bez uszkodzeń – najprawdopodobniej dlatego, że miasto to z perspektywy działań wojennych nie pełniło żadnej strategicznej roli. Jednak z uwagi na działające kopalnie oraz zakłady przemysłowe, stało się ono bardzo cennym nabytkiem dla Polaków, dlatego ledwie 20 dni po zdobyciu miasta przez Armię Czerwoną (co stało się 8 maja 1945 roku) do Wałbrzycha przybyli inżynierowie górnictwa, by objąć kierownictwo kopalni.
Do 1948 roku trwał proces wysiedlania mieszkających tu Niemców i jednocześnie repatriacji Polaków. Trafili tu mieszkańcy Borysławia, Drohobycza, Stanisławowa i wielu innych miejscowości południowo-wschodniej części II RP (obecnie tereny te należą do Ukrainy).
Miasto po wojnie rozrastało się. W latach 50 przyłączono do niego osiedla: Sobięcin, Biały Kamień, Konradów, Glinik Stary, Glinik Nowy, Rusinową, Kozice, Poniatów, Piaskową Górę i Szczawienko, a 20 lat później również Lubiechów i Książ. Tak jest – Książ leży w granicach administracyjnych Wałbrzycha, w osiedlu Książ (o istnieniu takiego osiedla wie chyba mało który Wałbrzyszanin). Słyszałem wielokrotnie kuriozalne „Zamek w Książu”, tymczasem Książe jest tak naprawdę małym przysiółkiem wsi Wilamowa w województwie opolskim i zdecdowanie nie ma tam żadnego zamku.
Kolejne dekady XX wieku przynosiły dalszą rozbudowę i przebudowę miasta. W latach 60 zrezygnowano z tramwajów na rzecz trolejbusów, a po kolejnych dziesięciu latach zastąpiły je autobusy miejskie. Pod koniec lat 70 rozpoczęto zaś budowę osiedla Podzamcze, sąsiadującego bezpośrednio z Książańskim Parkiem Krajobrazowym. Dla miłośników sportów rowerowych lokalizacja ta jest po prostu idealna.
Jaki jest Wałbrzych? Po wykonaniu kilku przelotów i zrobieniu całej serii panoram, pierwszym słowem, które natychmiast ciśnie mi się na usta jest „zielony”. Niemiecka nazwa „Waldenburg”, czyli „Leśny gród” fenomenalnie oddaje charakter miasta, które prawie z każdej strony otoczone jest górami i lasami. Spróbujcie znaleźć w Wałbrzychu miejsce, z którego na horyzoncie nie widać jakiegoś lasu. Nie jest to wcale łatwe zadanie.
Gdybym miał nadać Wałbrzychowi jakąś inną nazwę, prawdopodobnie byłoby to „Gebirgstore”, czyli „Górskie bramy”. Można odczuć to bardzo wyraźnie, gdy jedzie się do Wałbrzycha od strony Wrocławia. Aż do Świdnicy na horyzoncie jest płaska patelnia, dopiero po wyjechaniu w kierunku Mokrzeszowa zaczynają powoli majaczyć Góry Wałbrzyskie. Ale wystarczy wjechać ze Świebodzic krętą serpentyną do Wałbrzycha, by na pierwszym skrzyżowaniu w mieście zobaczyć cały horyzont gór – łącznie ze Śnieżką, która jest widoczna z miasta, gdy pozwalają na to warunki meteorologiczne. Z Wałbrzycha można również dostać się na dwa najwyższe szczyty Gór Wałbrzyskich, czyli Chełmiec (najłatwiej chyba z Dworzyska w Szczawnie-Zdroju, ale można też z Białego Kamienia, obok aquaparku) oraz Borową (z Podgórza). Wystarczy też przejechać się po okolicy, by dojść szybko do wniosku, że nie mamy już do czynienia ze wzniesieniami, ale pełnoprawnymi górami. Myślę, że widać to też na zdjęciach z powietrza.
Wałbrzych jest też miastem pełnym tajemnic. I nie mówię tu o sławnym Riese, ale samo miasto kryje w sobie kilka niewyjaśnionych zagadek. Najbardziej monumentalną z nich znajdziemy w lesie pomiędzy Nowym Miastem i Podgórzem: jest to wielkie, zbudowane przez Niemców kamienne mauzoleum. Formalnie powstało ono w celu upamiętnienia 170 tys. Ślązaków, którzy zginęli podczas I wojny światowej, ofiar wypadków w kopalniach i 25. lokalnych bojowników ruchu narodowo-socjalistycznego. Nie wiadomo jednak, po co w takim budynku są obszerne podziemia i dlaczego Niemcy wysadzili jego fragment przed przybyciem do Wałbrzycha Armii Czerwonej. Również niepozorna, położona w centrum miasta Góra Parkowa kryje tajemnicę: wzdłuż Alei Wyzwolenia znajduje się szereg wejść do podziemnego systemu tuneli, który Niemcy (siłami więźniów obozu Gross-Rozen) drążyli w niewiadomym celu. Wszystkie tunele kończą się zawałami, nie znalazły się też do tej pory środki, by je usunąć i zbadać to miejsce dokładniej, więc na razie miejsce to zazdrośnie kryje swoje tajemnice i czeka na odkrywcę.
Miłośników aktywnej turystyki we wszystkich chyba jej wydaniach Wałbrzych jest w stanie zaspokoić bez większego problemu. W szlakach pieszych i rowerowych można po prostu przebierać – a wiele z nich przez długie kilometry wiedzie polami i lasami, nie łącząc się z żadną ulicą. Co może zaskoczyć, okolice Wałbrzycha są też zagłębiem jeździectwa: oprócz Państwowego Stada Ogierów „Książ” (jednego z nielicznych miejsc na świecie, gdzie hoduje się konie rasy śląskiej) mamy Dworzysko, stajnię w Lubiechowie, na Białym Kamieniu oraz w niedalekich: Starym Julianowie i Dziećmorowicach. Wszystko w promieniu ok. 10 km.
Niestety Wałbrzych – z tego co wiem – ma bardzo poważny problem z miejscami noclegowymi i prawdopodobnie dlatego nie rozwinęła się tu jeszcze turystyka. Na Starym Zdroju straszy zrujnowany hotel Sudety, nieczynny od długich lat, czekający już chyba tylko na wyburzenie, bo renowacja pochłonęłaby pewnie więcej niż zbudowanie budynku od zera. Ale wszyscy chętni znajdą w okolicy kilka mniejszych hotelików – na pewno warto zakwaterować się w podwałbrzyskim Szczawnie-Zdroju (które jest wprawdzie osobną miejscowością, ale przez mieszkańców Wałbrzycha traktowanym praktycznie jak dodatkowa dzielnica miasta), gdzie znajduje się uzdrowisko i rekreacyjny kompleks „Dworzysko”. W tym ostatnim znajdziemy też gospodę „Babinicz”, w której można od czasu do czasu zasmakować steku z jelenia oraz innych świetnych dań z dziczyzny.
Wałbrzych nie jest raczej miejscem dla standardowych turystów, którzy oczekują zorganizowanych wycieczek, zwiedzania z fotografowaniem i hotelu z basenem. Ale tym, którzy podchodzą do podróżowania i zwiedzania nieco ambitniej, ma naprawdę dużo do zaoferowania. Brak w okolicy niebezpiecznych oraz zabronionych stref pozwala również wyszaleć się miłośnikom wszelkiej maści zdalnie sterowanych latających pojazdów, ale – jak zawsze – pamiętajmy, by latać bezpiecznie i odpowiedzialnie.